Gabriel Kamiński
Wywiad przeprowadziły:
Olivia Bitton
Mariola Pobidyńska
Fotografia:
Zofia Martin
Pan Gabriel całą wiedzę na temat okresu poprzedzającego wysiedlenie z Wilna, oraz samej podróży do Polski opiera na opowiadaniach rodziców. Opowiada historię swojej rodziny od strony ojca i matki cofając się do okresu międzywojennego. Podpierając się posiadanymi dokumentami pan Gabriel mówi o powodach, jakie skłoniły jego rodziców do wyjazdu. Szczegółowo opisuje dwutygodniową podróż pociągiem. Dużo mówi także o negatywnym stosunku Polaków do repatriantów, oraz problemach, uprzedzeniu i niesprawiedliwości jakiej jego rodzice doświadczyli, próbując ułożyć sobie życie w Polsce. Rodzicie p. Gabriela, Elżbieta i Michał Kamińscy, przyjechali do Gdańśka z Wileńszczyzny w 1946 roku.
Fragmenty wywiadu:
"Zaczynając od rodziny mojej mamy, to wracając jeszcze do czasów I Wojny Światowej, to mojej mamy ojciec, a mój dziadek Barnaba Piórko w 1919 roku został bestialsko zamordowany. Po prostu bandyci napadli w 1919 na dom, grabili jakieś okoliczne chałupy, nie tylko tam, gdzie dziadek mieszkał. Bandy takie grasowały, to był okres bezprawia, bo tam Polski jako takiej jeszcze nie było. Napadli i dziadka zamordowali, bo poznał któregoś z bandytów, ściągnął mu tą maskę, widocznie go rozpoznał. Na oczach całej rodziny, dziadka przed domem zamordowali. Mama moja urodziła się w cztery miesiące po śmierci ojca. Babcia wychowała czworo dzieci, sama jedna, nie wychodząc powtórnie za mąż w tych ciężkich czasach w okresie międzywojennym. Mamy brat studiował w seminarium duchownym w Wilnie i dwa tygodnie przed święceniami, przed wyświęceniem na kapłana, został w Wilnie aresztowany przez gestapo niemieckie i litewskie. Został zamordowany, zakatowany w więzieniu na Łukiszkach w Wilnie. Pogrzeb był niesamowity, mam zdjęcia z tego pogrzebu, przez całe Wilno, to była wielka patriotyczna manifestacja. "
"Moja mama wyszła za mąż w 1944 roku i w 1946 roku rodzice uciekali tutaj do Gdańska. Babcia tam została na Wileńszczyźnie, ze swoją córką, której mąż trafił do ruskiej niewoli. Wieźli go do Katynia, awaria samochodu spowodowała, że on ten samochód naprawił i ruskie go zabrali w kopalni żelaza w krzywym rogu, po to żeby tam naprawiał maszyny i samochody. I to mu się upiekło, że nie pojechał do Katynia i nie zginął Potem przeszedł przez cały szlak andersowski, łącznie z bitwą pod Monte Cassino i dopiero do Polski wrócili w 1958 roku, po 19 latach, tak rodzina była rozbita. To co mieli przed wojną, posiadłość zostawili tylko dom, ziemię zabrali, u ojca to samo. Ojciec z matką przed wyjazdem do Wilna, to się przecież ukrywali, nie mogli się pokazać, bo groziła im zsyłka na Syberię. Dziadkowie zostali, dziadka przecież ruskie zatrzymali, chcieli tam już wywieźć, aresztowali, to ojciec mój jechał go wykupić. Ojciec dziadka wykupił, wódka, złote monety, złote pieniądze to go w jakiś sposób wykupił."
"Jak rodzice opowiadali najbardziej im w pamięci utkwił przejazd przez Wisłę, jak wjeżdżali koło Tczewa, bo ten most był rozwalony, no i tam był jakiś most pontonowy zrobiony, jakiś prowizoryczny. Pociąg jechał z wagonami po tym moście, gdzie to się wszystko kiwało i uginało. Mama się żegnała jak jechali, żeby to się wszystko nie zatopiło. Wyładowano ich na Toruńskiej w Gdańsku."
"Żebyście wiedziały, że przyjazd do Gdańska to nie była taka rzecz jak się opowiada, czy pokazują na filmach, że przyjeżdża, tutaj od razu dom stoi i czeka, starosta wita chlebem i solą. Tutaj macie gospodarstwo, tutaj prawie że jeszcze garnki gorące z potrawą, tak to nie było. Żeby tutaj jeszcze dostać w okolicach Gdańska jakikolwiek dom, bo rodzice nie chcieli do samego miasta. Pochodzili spod Wilna i ojciec koniecznie chciał mieć kawałek ziemi. Tutaj właśnie na Ujeścisku, niedaleko stąd się zatrzymał. To żeby tutaj dostać jakiś kawałek poniemieckiej chałupy to trzeba było zapłacić odstępne. To nie było tak, że się dostawało dom, jak się chciało i wybierało. Trzeba było zapłacić odstępne, bo razem z frontem w ‘45 roku tutaj szli kombinatorzy. Oni przychodzili tutaj na te wolne poniemieckie domy, które były opuszczone, zajmowali te domy, zgłaszali to do starostwa, to były wtedy takie władze tymczasowe."
"Zgłaszali, że oni te domy zajmują, ewidencji tam chyba specjalnie nikt nie prowadził i potem jak przyjeżdżali emigranci w ramach wysiedlenia, to oni im odstępowali dom, ale za opłatą. Ojciec tak musiał zrobić, tutaj przyjechał, tu obiecali, że będzie można wszystko objąć bez żadnych problemów, a tu trzeba było płacić i to nie w zwykłych pieniądzach, tylko w złocie. Tak ojciec mój musiał wykupić miejsce, dom, gdzie nie było okien - mam zdjęcie, wam pokażę. Ojciec wiózł okna inspektowe, bo z wykształcenia jest ogrodnikiem, skończył w Wilnie przedwojenną szkołę ogrodniczą. No to miał 100 okien inspektowych, to w te dziury, które były po oknach to były powstawiane okna inspektowe."
"Ojciec dostał taki dom, gdzie nie było ani drzwi, ani okien, ani niczego. Nie było prądu, jedzenia nie było. Dobrze, że ojciec ze sobą wiózł, jak jest napisane w tych dokumentach repatriacyjnych. Zobaczcie, ze sobą przywozi 800 kg mąki."
"Proszę panią meble to do tej pory, jeszcze niedawno była szafa, taka jeszcze z Wilna. Przecież rodzice moi jak się pobierali w 1944 to była okupacja, była wojna, nie było sklepów meblowych. Stolarz robił z jakiejś takiej sklejki politurowanej. Ona była już tak stara, że ją zaczęły robaki gryźć, żeśmy tą szafę wyrzucili, ale jako relikt. Tu ma pani obraz, który rodzice...Chrystusa w Ogrójcu. Zawsze nad łóżkiem im wisiał, to był ich obraz, który przywieźli z Wilna, to została taka pamiątka. "
"To było 4 maja 1947 roku, pisała do niego:
"Przyjechaliśmy do Gdańska ostatnim transportem z Wilna, to jest w listopadzie. Przywieźliśmy ze sobą krowy, konie, świnie, pszczoły, nawet dwóch chłopców – tak mówi o tych parobkach, którzy pomagają w pracy. Mamy 15 hektarów ziemi, domek, obórkę, ziemia jest dobra. Mieszkamy na wsi, od miasta kilometr. Namawialiśmy wyjeżdżać mamę i Lusię, czyli mamy mamę i siostrę, ale się bali i nie przyjechali. Kiedy teraz przyjadą, nie wiemy, bo dość mało piszą. Posyłaliśmy do nich telegramy, aby dali nam odpowiedź, dotąd nie wiemy co oni robią. ""
Przeczytaj całość: