Droga do Gdańska:
Jaszuny -> Olsztyn -> Szczecin -> Kamień Pomorski -> Gdańsk
Wywiad przeprowadził:
Jakub Suski
Pan Jakub wyjechał z Jaszun w wieku 8 lat. W wywiadzie wspomina swoje dzieciństwo i lata szkolne zakłócone przez wojnę. Przybliża nam obraz trzech okupacji tj. litewskiej, niemieckiej i rosyjskiej. Ojciec Pana Jakuba był oficerem w Armii Krajowej i musiał opuścić Wileńszczyznę wraz z Armią Berlinga, parę miesięcy po nim wyjechał również jego syn wraz z rodziną. Pan Jakub opowiada o swojej dwumiesięcznej podróży do Kamienia Pomorskiego, gdzie czekał już na niego jego ojciec, o pierwszych dniach i miesiącach w nowym miejscu, o deportacjach innych ludzi i o powolnym kształtowaniu się społeczeństwa w nowym-starym mieście. Po paru latach Pan Jakub wraz z rodziną osiedlił się w Gdańsku przybliżając nam w wywiadzie obraz zniszczonego przez wojnę miasta i jego odbudowę.
Fragmenty wywiadu:
-W czasie wojny to było tak, najpierw byli Niemcy, w naszej miejscowości akurat byli Austriacy, przemili ludzie. W naszym domu był taki austriacki oficer, grał bardzo ładnie na skrzypcach, śpiewał, miły człowiek. Jak oni musieli uciekać to dostałem od nich rower, taki zadowolony byłem, tam po trawie jeździłem. Wtedy rower to było coś nie do pomyślenia, raptem Rosjanie idą, idą takie tabuny, krowy gonią, konie gonią, to przecież rusek zabrał mi ten rower, mówię mu, że to mój, to nic i zabrał mi ten rower.
-A w tej miejscowości co państwo mieszkali to byli sami Polacy? Żydów było sporo tam, Litwinów trochę było, ale mniej Litwinów, ale żydów tam wszystkich rozstrzelali, do Ponar wywieźli, jak byłem w Ponarach, bo tam moja ciocia miała sklep w Ponarach ja tam jeździłem bo to taka podwileńska wczasowa miejscowość. Byłem taki mały chłopczyk, jakieś może 4 latka i w tym czasie, to było jakiś tam tydzień po tygodniu, zwieźli Żydów wszystkich i zaczęli strzelać, rozstrzeliwać tych Żydów, ja tam do płotu podeszłem ciotka mnie zabrała i wyjechaliśmy wszyscy stamtąd bo to było niebezpieczne.
-Jak wyglądał Gdańsk wtedy jak Pan przyjechał? Jak ja przyjechałem to ulica Długa cała rozwalona była, wszystkie te kamieniczki, cała prawa strona to była zbombardowana, ojciec mówił, że tutaj jak przyjechał później, kupił konia tu kaszubi jeszcze przyjechali, już później jak tu się trochę osuszyło i tutaj w tym budynku trzymali konie i odgruzowywali Gdańsk, żadnych samochodów nie było, tylko końmi, końmi, końmi. Jak to dziś człowiek widzi to taka różnica, bo jak ktoś nie widział to nie wie.
Przeczytaj całość: