Wywiad przeprowadziły:
Magdalena Weltz
Grażyna Niemyjska
Fotografia:
Justyna Witalis
Babcia Przemyslawa Namsołka Helena Kalembka urodziła się w 1912 roku w Wilnie. Podczas II wojny światowej jej mąż musiał wstąpić do wojska. W tym czasie, wraz ze swoją matką Marianną oraz dziećmi Bogdanem i Sławomirem Helen wyjechała do Gdańska, zatrzymując się Łodzi. Tam była świadkiem zakończenia II wojny swiatowej. W Gdańsku dołaczył do nich mąż Zygmunt. Zamieszkali w Gdańsku na ul. Partyzantów 58. Helena pracowała w PUR-ze w Nowym Porcie, potem jako katechetka w szkole. Zmarła w 2001 roku.
Fragmenty wywiadu:
"Moja babcia i dziadek pochodzili z Wileńszczyzny. W zasadzie to dziadek pochodził ze Śląska, ale przyjechał w latach trzydziestych do Wilna i tam poznał babcię, ożenili się i tam mieszkali do końca wojny. Babcia Helena, dziadek Zygmunt, nazwisko Kalembka."
"Dziadek wyjechał chyba pod koniec 1944 roku, został powołany do wojska i walczył w armii polskiej z Niemcami. Natomiast babcia pozostała tam sama z dziećmi w Wilnie. No, musiała na początku 1945 roku wyjechać z Wilna, wówczas wielu Polaków wyjeżdżało, już się tam zainstalowały władze radzieckie, no i wielu Polaków po prostu wolało... No, nie wiem, czy wolało, może wolałoby zostać w Wilnie, ale chcieli Wilna polskiego, a nie radzieckiego i niestety babcia musiała z dziećmi opuścić Wilno i, no i po różnych perypetiach dotarła do Gdańska."
"Tak w ostatecznym rozrachunku to przyjechała do Gdańska. A początkowo miała jechać do Katowic, bo jak otrzymywała dokumenty repatriacyjne i zgodę na przejazd, to początkowo miała do Katowic przyjechać. Wiem, że po drodze zatrzymała się w Łodzi. Ale później jednak ostatecznie zdecydowała się przyjechać do Gdańska."
"Bo ja nawet mam tam spisane, przeprowadziłem kiedyś wywiad z babcią i pamiętam, że wspominała, że zakończenie II wojny światowej właśnie miało miejsce, kiedy była w Łodzi. Znaczy babcia nie była tego świadoma, że to jest zakończenie wojny, no ale były tam takie uroczystości i się po jakimś czasie dowiedziała, ze już się wojna zakończyła i to właśnie miało miejsce w Łodzi."
"To jest mieszkanie trzypokojowe, tylko że bez żadnych wygód. Bo tam toaleta jest na korytarzu, tak jest do tej pory. Nie ma łazienki jako takiej. Kuchnia jest... teraz już jest kuchenka gazowa, ale wcześniej to była, to był po prostu piec opalany węglem. Były tam tak: dwa mieszkania większe są, jedno było przeznaczone dla służby."
"ja tylko wiem, że szafa została dosyć ładna po Niemcach. No, kilka takich drobnych rzeczy: talerze, sztućce. Natomiast większość mebli, to dziadek jak wrócił, to udało mu się zakupić po jakichś tam korzystnych cenach, bo to też były poniemieckie."